Norwegia to nie jest kraj dla biednych ludzi. Ceny tam powalają na kolana, tak samo jak przyroda. Przepastny błękit nieba i fiordy, które same jedzą z ręki, to wszystko znajdziesz właśnie tam.
Jeżeli podobnie, jak ja, macie niedosyt urlopowy, wybierzcie się na weekend do Norwegii. Namiot i plecak będą gwarancją niezapomnianej przygody i nie wyzerują Waszego budżetu wakacyjnego.
Spanie pod namiotem jest jak najbardziej w Norwegii dozwolone, wszelaki kontakt z natura jest szeroko praktykowany. Radość ogromna, bo kto chciałby płacić gigantyczne mandaty, za spanie pod chmurką?
Norwegia jest więc krajem, gdzie Wasze namiotowe marzenia dotyczące miejsc do spania, przejdą najśmielsze oczekiwania. U mnie zaczęło się niewinnie. Wykupiony kilka miesięcy lot do Stavanger, niewiele mówił mi o tym mieście, a i o kraju miałam ogólne wyobrażenie. Po niespełna półtoragodzinnym locie wylądowaliśmy na norweskiej ziemi. Założenie było jedno, trzymamy się zasady low-cost holiday i w związku nastawiamy się na trekking. Hotele, hostele, campingi nie wchodziły w grę. W Stavanger byliśmy po 18, priorytetem stało się znalezienie miejsca do spania, na tyle blisko miasta, aby rano wyruszyć stamtąd promem do Tau. Po 8 kilometrowym marszu znaleźliśmy uroczy parko-lasek oddalony godzinę marszu od miasta. Przez miejsce to biegnie ścieżka rowerowa prowadząca do samego centrum i nie ma opcji, aby zgubić się.