Rumunię pokochałam od pierwszego wejrzenia, rzadko wracam do tego samego kraju. Jednak drakulowe królestwo przyciąga mnie do siebie jak magnes. I zawitałam tu w lipcu 2020 po raz trzeci. Moim nieodłącznym marzeniem było podjechanie Szosy Transfogaraskiej rowerem, auto miało okazję zrobić to kilka razy. 7c, bo taki jest skrót tej trasy to kunsztu ludzkiej techniki i w jakimś stopniu podboju przyrody, to droga poprowadzona przez szczyty gór, do samych chmur. Tego lata spełniło się moje największe rowerowe marzenie. Może po przeczytaniu tego posta stanie się ono Waszym celem?
TROCHĘ FAKTÓW
Droga Transfogarska (Trans+ Făgăraș), droga krajowa znana jako 7C to, ma siostrę bliźniaczkę Transalpinę, która jest od niej wyższa. I ten duet stanowi kultowe drogi które trzeba po prostu przejechać, samochodem, motocyklem bądź rowerem.
Budowa 7 C przypadła na lata 1970-1974 na polecenie Nicolae Ceauşescu, który to stworzył sobie alternatywną drogę ucieczki na wypadek inwazji radzieckiej. Jej początkowo militarne znaczenie obecnie zastąpił wymiar turystyczny. Pochłonęła bajońskie sumy oraz około 40 trupów.
Droga przedziera się przez Góry Fogaraskie, jest zarazem połączeniem pomiędzy Sybinem w Siedmiogrodzie i Pitești na Wołoszczyźnie. Rozciąga się pomiędzy najwyższymi szczytami Rumunii, czyli Moldoveanu oraz Negoiu.
Na samym szczycie drogi, na wysokości 2034 m n.p.m, znajduje się długi na 884 metrów tunel. 7 C liczna jest wiadukty, mosty i mniejsze żelbetowe zadaszenia. Jednak ciężko zwrócić na nie uwagę będąc przytłoczonym przez spektakularne krajobrazy które widać po każdej stronie.
Słynna DROGA 7 C mierzy 100 km. Jadąc od strony miejscowości Sybin, na dzień dobry będziemy mieli jej najbardziej stromy podjazd, który pomimo iż jest kilometrażowo krótki, to emocjonalnie absorbujący w 1000%. Nie ma zdjęć, które byłyby w stanie oddać niepowtarzalność tej jednej z najpiękniejszych tras świata. Serpentyny wydają się nie mieć końca, a osoby z chorobą lokomocyjną mogą przekonać się, jakie są ich granice wytrzymałości.
Kilkanaście kilometrów sprawi, że Wasz samochód będzie Wam wyklinał przez resztę pobytu, ale…no właśnie…widoki! I aż brak słów by je opisać. A gdy bedziecie podjeżdżać ja rowerem to z całą pewnością poczujecie palące uda, jednak warto znieść wszystko dla tej atmosfery transylwańskich lasów.
Liczne zatoczki umożliwiają postoje i dłuuugie chwile dla fotoreporterów. Uwierzcie, że będziecie zatrzymywać się niemalże co chwilę, gdyż każdy zakręt niesie kolejny zapierający dech widok, a zieleń dookoła ma tyle odcieni i trudną o lepszą paletę barw.
PATENT NA ZJAZDY I PEŁNIĘ SZCZĘŚCIA
Najlepszych rozwiązaniem aby zaliczyć oba spektakularne zjazdy i podjazdy, ten północny i południowy, jest nocleg na szczycie. Zaplecze hostelowe jest bogate i można spać zarówno pod namiotem, jak i coś sobie wcześniej wynająć. Będąc w takim miejscu szkoda spędzić tutaj zaledwie chwilę. Lepiej dawkować sobie emocje i pierwszego dnia zjechać i podjechać północ, pochodzić po górach, drugiego dnia zjechać na południe i podjechać.
Nam zabrakło niestety czasu i pas południowy w kierunku wielkiej tamy i zamku Drakuli jedynie zjechaliśmy. Trasa ma to do siebie, że wystarczy spojrzeć za siebie i ujrzeć zupełnie inne palety barw. Zmieniają się one jak w kalejdoskopie i ciężko powiedzieć, która strona jest piękniejsza, która bardziej soczyście zielona. Każda jest spektakularnie niepowtarzalna.
STRONA PÓŁNOCNA 7C
Jeżeli chce się podjechać ją od strony północnej, należy rozpocząć podjazd od stron miejscowości Sybin. Jest to zdecydowanie krótszy odcinek, jednak przewyższenia na takim kilometrażu są imponujące i odczuwalne dla łydek! Podjazd kończy się przy jeziorze Bâlea Lac. Niech nie zaskoczy Was ilość straganów z pamiątkami i punktów gastronomicznych na górze 7C. Jest to teren skomercjalizowany i daleko mu do dziczy wśród rumuńskich Karpat Drakuli. Strona północna jest z całą pewnością bardziej spektakularna ze względu na słynne serpentyny, podjazd też jest bardziej wymagający, gdyż trzeba uważać nie tylko na zakręty, ale również na mijające nas samochody i motory. Rumuńscy kierowcy jeżdżą jednak zdecydowanie bardziej kulturalnie niż nasi i na rowerach czuliśmy się bezpieczniej niż na polskich drogach!
Po tej części drogi znajduje się kolejka linowa i na szczyt można spokojnie wjechać bez wysiłku. Nasz cel podróży był jednak zgoła odmienny. Pojechaliśmy porządnie wypalić łydki w pięknej scenerii przyrody.
Rada! Jeżeli jesteście już na górze, to stąd prowadzą szlaki turystyczne na jedne z najwyższych szczyty Rumunii Vânătoareai Buteanu (2507 m n.p.m.) i Negoiu (2535 m n.p.m.)
- Długość odcina północnego Szosy Transfogaraskiej: 30 km
- Przewyższenia 1.600 m
- Średni stopień nachylenia 5 %
- profil i mapka
STRONA POŁUDNIOWA 7C
Rozpoczęcie podjazdu od południa jest trochę łagodniejsze. Można je sobie kilometrażowo modyfikować. Start może odbyć się już pod Zamkiem Vlada Palownika w Poienieri, można zacząć przy wielkiej tamie.160 m zapora na rzece Ardżesz tworzy jezioro Vidraru. Dobrym punktem startowym jest również Curtea de Arges. Czego nie wybierzecie czeka na Was cała paleta odcieni zieleni na otaczających wzgórzach. Do tego przechadzające się konie, owce, świnki i osiołki będą odwracały uwagę od piekących ud.
- Długość odcina północnego Szosy Transfogaraskiej: 60 km
- Przewyższenia 1.600 m
- Średni stopień nachylenia 5 %
- profil i mapka
Z informacji praktycznych: na trasie wprowadzono, głownie ze względu na serpentyny, ograniczenie prędkości do 40 km /h. Położenie tej fantastycznej trasy na takiej wysokości sprawia, że jest ona przejezdna tylko przez letnie miesiące w roku, czyli od czerwca do września. A i to nie jest w 100% pewne. Informacje te należy bezpośrednio weryfikować na rumuńskich stronach przed planowanym przyjazdem.
Cóż, nie powiem, że skoro marzenie zrealizowane to tam nie wrócę. Wiem że muszę wrócić, bo warto! I Was bardzo gorąco zachęcam do odwiedzenia tego zakątka świata.
Leave A Reply